Ceramikę przekazał muzeum darczyńca. Była roztrzaskana i nikt nie przypuszczał, że może pochodzić z tak odległej kultury. To dość niezwykły i cenny na skalę Polski, a nawet Europy zbytek archeologiczny.
- To naczynie ma ciemną barwę, ona wynika z tego, że było wypalane w atmosferze redukcyjnej, czyli bez dostępu powietrza. Jest też błyszczące; widać, że jest pięknie wykonane. Jest niewysokie, ponieważ to jest około 30 centymetrów, szerokość w brzuścu to jest około 25 centymetrów. Jest naczyniem flaszowatym, posiada długą szyjkę, która połączona jest uchem w formie taśmy z przestrzennym wyobrażeniem postaci. Ta postać posiada cechy przedstawiciela społeczności prekolumbijskiej. Przedstawiona jest w taki dość ciekawy sposób, w pozycji prawie siedzącej trzyma instrument muzyczny. Dodatkowo naczynie jest zdobione na brzuścu ornamentem rytym, ciągłym, są to zwielokrotnione półkola. W środku tych półkoli widzimy dekoracje w postaci skośnych pasów i niewielkich okręgów - opisuje zabytek archeolog Konrad Grochocki.
Polecany artykuł:
Ceramika najprawdopodobniej jest związane z kulturą Chimu, która powstała na początku X wieku. Była bardzo rozwinięta, jednak jej kres rozpoczął się w roku 1470, kiedy to państwo zorganizowane przez lud Chimu zostało podbite przez Inków. Nie wiadomo jeszcze w jaki sposób naczynie znalazło się w Polsce. Znani są jednak Polacy, którzy, pracując dla rządu Peru, przywozili tamtejsze zabytki. Możemy tutaj chociażby podać przykład krakowskiego inżyniera Władysława Klugera, który w drugiej połowie XIX wieku zgromadził pokaźną kolekcję prekolumbijskich zabytków archeologicznych. Część z nich możemy dziś oglądać w Muzeum Archeologicznym w Krakowie.
- Taki apel do osoby, która przyniosła wtedy to naczynie, żeby zgłosiła się do Muzeum Ziemi Biłgorajskiej i powiedziała cokolwiek więcej o tym zabytku. Będzie to dla nas być może jakiś trop w ciekawym śledztwie, które przed nami - dodaje Grochecki.