koźlę sarny

i

Autor: PAP/ fot. Marcin Bielecki

ochrona przyrody

Zoo to nie azyl dla porzuconych zwierząt. Powiatowy Lekarz Weterynarii apeluje!

2024-05-24 1:00

Co roku wiosną problem powraca. Do zamojskiego Ogrodu Zoologicznego im. Stefana Milera i do działającej obok lecznicy weterynaryjnej przywożone, a nawet podrzucane są młode dzikich ptaków i ssaków. Powiatowy Inspektorat Sanitarny w Zamościu apeluje, żeby tego nie robić, bo ogród zoologiczny nie może przyjmować takich zwierząt.

Informacja o tym została wysłana do samorządów powiatu zamojskiego w celu jej rozpowszechnienia wśród mieszkańców.

Ogród zoologiczny nie jest w stanie przyjąć tych zwierząt, ponieważ nie można wprowadzić tam zwierząt o nieznanym statusie epizootycznym. Każde nowe wprowadzenie zwierząt wiąże się z długą kwarantanną, żeby wykluczyć wniesienie różnych chorób zakaźnych, niebezpiecznych dla zwierząt. — wyjaśnia Jacek Sak, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Zamościu.

Dyrektor zamojskiego zoo, Grzegorz Garbuz, podkreśla, że celem statutowym ogrodu zoologicznego jest ochrona gatunków zagrożonych.

My nie mamy ani możliwości, ani środków, żeby zajmować się wszystkim takimi zwierzętami. Stąd też ten zakaz przynoszenia ich do nas. To nie wynika z tego, że my się nie chcemy nimi zajmować, my po prostu nie możemy, a nawet nie powinniśmy tego robić. Również prywatna lecznica weterynaryjna, która świadczy usługi dla ogrodu nie jest zobowiązana do tego, żeby nieodpłatnie leczyć i ratować wszystkie zwierzęta. —

Tak kiedyś wyglądał Andrzej Piaseczny. Aż kolana miękną! Pokazujemy jego zdjęcia sprzed 30 lat

Należy też pamiętać, że część tych zwierząt nie potrzebuje pomocy, a interwencja człowieka może im nawet zaszkodzić.

Takich telefonów w ciągu miesiąca potrafi być nawet sto. Jest dużo piskląt (tak zwanych podlotów), które albo wypadły z gniazda, albo rodzice pozbywają się ich, bo stwierdzają, że nie wykarmią tyle młodych. Jest to proces naturalny. Tym, które wymagają interwencji lekarskiej, to my pomagamy. Na terenie Zamościa trzeba to zgłosić do straży miejskiej, pomogą przywieźć. Te pisklaki, które wymagają tylko wykarmienia, to na dobrą sprawę, jeśli ktoś się już nad tym pochylił, musi sam to zrobić. — mówi Paweł Kulik, lekarz weterynarii, który opiekuje się zwierzętami w zamojskim zoo. 

Problemem nie są tylko ptaki, bardzo często przywożone są też młode ssaków.

Małe jeżyki, jeśli jest zgłoszenie do straży miejskiej, my tutaj lokalnie leczymy. Natomiast sarenek, zajączków nie wolno nawet dotykać. To, że one same gdzieś leżą w trawie, to nie znaczy, że matka je porzuciła. Ona po prostu się oddala jak jest potencjalne niebezpieczeństwo, odwraca uwagę, ona do nich wraca, karmi je. Nie można ich zabierać, bo natura ich już potem nie przyjmie. — dodaje Paweł Kulik.

Jeśli mamy pewność, że młode są ranne, albo ich rodzice nie żyją, wtedy możemy poprosić o wsparcie, np. zamojską straż miejską czy Powiatowy Inspektorat Weterynarii. Wykaz ośrodków rehabilitacji dzikich zwierząt znajduje się na stronie gov.pl