Oskarżona usłyszała w sumie 5 zarzutów : zabójstwo rowerzystki i usiłowanie zabójstwa dziecka, prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości, znieważenie policjanta i naruszenie nietykalności osobistej funkcjonariusza. Nie do wszystkich się przyznała:
- Przyznaję się do prowadzenia pod wpływem alkoholu , przyznaję się do spowodowania wypadku . Podtrzymuję swoje wcześniejsze zeznania i odmawiam składania dalszych wyjaśnień- odpowiedziała Anna K.
Podczas procesu oskarżona odpowiadała tylko na pytania Sądu. Potwierdziła, że alkohol piła dzień wcześniej z koleżanką, która okazała się być ciężko chora na raka. "Była tylko na chemii podtrzymującej życie. Pierwszy raz w życiu nie byłam w stanie pocieszyć człowieka, powiedzieć, że będzie dobrze bo w dokumentach było, że nie będzie. Wspominałyśmy czasy kiedy razem pracowałyśmy, kiedy ja chorowałam na raka. Koleżanka stwierdziła że jak byłam chora na raka to piła za moje zdrowie no to jakieś tam drinki, posiedzimy, pogadamy. Powspominałyśmy czasy kiedy razem pracowałyśmy. Doszłyśmy do wniosku, że ja wypiję za jej zdrowie "- powiedziała Anna. K.
Oskarżona skończyła spożywać alkohol najpóźniej około o 1.30 w nocy z piątku na sobotę. Zapytana czy nie zastanowiła się, że spożyty alkohol może zaszkodzić prowadzeniu pojazdu odpowiedziała :
- Później pomyślałam, że mogłam pójść na komendę i sprawdzić ile mam tego alkoholu, ale w tamtym momencie po prostu dobrze się czułam, nie wymiotowałam jak zwykle, głowa mnie nie bolała więc uznałam błędnie, że mogę jechać- odpowiedziała.
Kobieta miała kiedyś problemy z alkoholem, chodziła na terapię i do klubu AA.
Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło w maju ubiegłego roku w Krasnystawie, na jednej z głównych ulic miasta . Anna K. jadąc w stanie nietrzeźwości powodowała kolizje najeżdżając na jadące przed nią samochody ,ostatecznie najechała na jadąca 45-letnią rowerzystkę przewożącą na rowerze swojego 3- letniego synka. 45- latka doznała poważnych obrażeń i została przewieziona do szpitala w Lublinie. Kobieta zmarła dwa dni później. Lekarze walczyli też o powrót do zdrowia jej synka - Ignasia. Dziecko udało się uratować. Kobieta osierociła czworo dzieci.
- Straciłam córkę. Nikt mi dziecka nie odda. Może czas leczy rany, ale nasze są jeszcze świeże – mówiła Pani Anna- mama 45- latki, która była na rozprawie.
- Pamiętam jak tego dnia z żoną jeszcze wypiliśmy kawę. Teraz sobie myślę, że to było takie ostatnie pożegnanie. Jak się dowiedziałem... Dostałem telefon i zostałem poinformowany, że żona miała wypadek. Myślałem , że samochodem, osoba, która dzwoniła, powiedziała, że rowerem. Kiedy dojechałem na miejsce zdarzenia, żony już nie było , karetka ją zabrała natomiast Ignaś był w karetce. Moja żona była wspaniałą kobietą. Wszystkim nam jej bardzo brakuje. Od razu powiedziałem Ignasiowi prawdę, że mamusia umarła, że jej nie ma. Mówię mu, że jest teraz po drugiej stronie słoneczka . Oskarżoną traktuję jak człowieka, ona też ma problem, ja mam problem. Nie mi oceniać, sady są od oceniania- powiedział Pan Rafał- mąż zmarłej.
W sprawie zostało przesłuchanych ośmiu świadków. Oskarżona przebywa w areszcie. 61- latce grozi dożywocie.